Ładowanie…

Gawęda o Warhammerowym Lore Starego Świata #2 – Zmiany polityczne, plemiona ludzkie i Sigmar Młotodzierżca

Zatem spotykamy się ponownie na kolejną lekcję historii. Ostatnio ustaliliśmy już, jak został stworzony Stary Świat i jakie siły w nim rządzą, czy też o rządzenie nim walczą. Teraz natomiast porozmawiamy o przełomowych wydarzeniach ery ludzi i zmianach politycznych na terenach zamieszkałych przez spadkobierców Przedwiecznych. W naszym kontekście najważniejsze będą wydarzenia z samego Imperium, jednak nie sposób nie nakreślić szerszej perspektywy z zewnątrz. Zaczynajmy więc.

Elfy, niczym Polacy w 1025 roku, wybrali swojego pierwszego monarchę. Wybrali jest tutaj niedokładnym sformułowaniem, bo ostateczna decyzja należy do Świętego Płomienia, przez który kandydat musi przejść. I przy okazji nie zostać spalonym. Tak też się stało z Aenarionem, który w ten właśnie sposób stał się historycznie pierwszym Królem Feniksem. W późniejszym czasie zdecydował się użyć przeklętej klingi Khaina, czym skazał swój ród na zagładę. Nie musiał na nią długo czekać, bo potomek jego i wiedźmy Morathi, Malekith, nie dał rady przejść przez Święty Płomień, rozpętał kilka wojen domowych, chodzą też plotki, że trochę za bardzo interesował się własną matką. Ostatecznie zaś Malekith osiedlił się w Naggaroth, co było przypieczętowaniem elfiej schizmy. W przyszłości (a może przeszłości? cholera, zależy jak na to patrzeć…) “koloniści” z Ulthuanu odkryją mistyczny las Athel Loren, w którym osiedlą się i stworzą kolejny odłam – leśne elfy.

Krasnoludy w tym czasie toczyły kolejne niekończące się boje z zielonoskórymi, z wysłannikami chaosu, a nawet z wysłannikami Malekhita podczas przesławnej Wojny o Brodę. Nie poprawiło to stosunków między wzrostosceptycznymi i ostrouchami, oj nie poprawiło.

Ostatnia wzmianka, jaką należy poczynić, jest o małej cywilizacji na południu. Nehekhara panie elfku, mówi to panu coś? Pierwsza prawdziwa cywilizacja ludzka w Starym Świecie. Faraonowie, mumifikacja zwłok, nekropolie, w przyszłości wampiry i nieśmiertelni władcy nocy. A pośród nich Settra, Władca Władców, Król Królów i Nagash, Wielki Nekromanta. W czasach post-sigmaryckich już nikt za bardzo nie pamięta o początkach ery ludzi, a jeśli ktoś pamięta, to szarzy magistrzy szybko pomagają mu zapomnieć. Dużo można by tutaj opowiadać o wzlotach i upadkach, wielkich planach, zdradach, morderstwach i fałszowaniu historii skradzionej od innych ras…

Ale to na inny raz. Teraz przechodzimy w końcu do przypowieści wigilijnej, która to objawiła się kometą o dwóch ogonach i zwiastowała narodziny cudownego dziecka plemienia Unberogenów. Tak oto na świat przyszedł Sigmar, Jeszczeniemłotodzierżca.

Wspomniane plemię to jedna z głównych sił ludzkich, zamieszkujących główną część Imperium. Oczywiście były inne grupy, które walczyły o władzę, ale historia jest pisana piórem zwycięzców, więc liczy się tylko kilka z nich:

  • Bretoni – wojowniczy lud, który jeszcze przed narodzinami Sigmara oddzielił się od centralnej zgrai i przez Przełęcz Szarej Pani przedostał się na zachód. Tacy Francuzi. Tam się osiedlili, wybili tubylców, zaczęli handlować z leśnymi elfami z Athel Loren, znaleźli sobie Panią Jeziora i od tego czasu larpują legendy arturiańskie. Mają swojego mitycznego Zielonego Rycerza, chłopi pańszczyźniani stanowią trzon ekonomii, a poszukiwanie Świętego Graala jest ulubionym zajęciem klasy średniej.
  • Teutogeni – fanatyczni wyznawcy Ulryka, wielcy mężowie rozmiarem i duchem, podążający za swoim wodzem Arturem do góry Syn… Fauschlag. Dogadali się z krasnalami i nauczyli od nich strategii walki i metalurgii. Wspaniale im się wiodło, dopóki nie pojawił się Sigmar z wezwaniem do zjednoczenia ludzkości. Mała sprzeczka i już Artur stracił rezon i głowę. Głowę dosłownie. Jego syn stanie się pierwszym w historii najwyższym kapłanem Ar-Ulrykiem, jak i Księciem Elektorem. Teutogeni upodobali sobie stylistykę futrzano-animalistyczną… Takie furrasy zaprowadzone przez proroka na górę do wyznawania boga. Stanie się to ich osobowością na następne 2500 lat.
  • Unberogeni – lud wybrany, córy i synowie przepowiedni o wodzu wodzu, Komeciarze. To z ich krwi zrodzi się ten, który pogromi zielonoskórych i zapanuje nad całym Imperium – Sigmar Unberogen, dla przyjaciół – Młotodzierżca. To w zasadzie jedyny jasny punkt tej ekipy, nie posiadają swoich własnych wyróżników. Są jak mieszkańcy małego miasta wojewódzkiego, z którego pochodzi jakaś sławna osoba – słyszy się o nich często, acz niewiele.
  • Gospodarowie – dzikie ludy koczownicze zamieszkujące obecne tereny Kisleva. Można ich określić, w odniesieniu do naszego świata, jako kondominium polsko-rosyjskie pod tatarskim zarządem powierniczym. Strzelcy konni, mieszkanie w jurtach, polowania, skrzydła husarskie i jazda na niedźwiedziach. A do tego wszystkiego Caryca Katarzyna będąca jednocześnie głową państwa i Lodową Czarownicą.
  • Tileańczycy i Estalijczycy – na nasze to Włosi i Hiszpanie. Kolebka cywilizacji, to na ich ziemiach pierwotnie pojawiły się pierwsze grupy ludzi, które później, już połączone w stada, emigrowały na północ. Ci zaś, którzy zostali, strzelili sobie siestę, zapili wyciągiem ze sfermentowanych winogron i zaczęli opracowywać kanon kultury, muzyki, sztuki i pierwszy ujednolicony panteon. Obecnie są lekko opluwani przez mieszkańców właściwego Imperium, jak i linię wydawniczą podręczników, bo przecież Sigmar najlepszy najsilniejszy, więc nie ma miejsca na równie potężne idee i bóstwa. Tym bardziej na drugą podniesioną do rangi Boga istotę śmiertelną.

To są w zasadzie wszyscy wielcy gracze historii, którzy później wpłyną na kształt Imperium i okolicznych ziem. Na nich będzie budowana polityka, przyszłego Imperium i krain sąsiadujących. Jednak to nadejdzie w przyszłości. Teraz skupmy się raczej na Sigmarze, jego życiu i wpływie na ludzkość, jaką znamy dzisiaj.

Jak już zostało wspomniane, urodził się w plemieniu Unberogenów, a jego nadejście zwiastowała kometa o dwóch ogonach. Od samego początku jego życie naznaczone było niezwykłymi czynami. W czasie swojego Dnia Przepowiedni (gdzie wyznaczany był straszliwy los, jaki zakończy życie człowieka), został zamknięty w jaskini, z której wydostał się przy pomocy nadludzkiej siły. Trochę jak Jezus, ale bardziej w wizualizacji koreańskiej.

W wieku ledwie 15 lat poprowadził wojsko plemienne na siły zielonoskórych, aby zemścić się za ataki na klan. Zrządzenie losu sprawiło, że oddział orków miał zakładników w postaci krasnoludów, w tym Kurgana Żelaznobrodego. Siły Unberogenów ruszyły z pomocą, co miało na zawsze odmienić los ludzkości. W trakcie starcia Sigmar zmierzył się z orkowym szefem – Vagrazem Głowogniotem. Ciosy wybrańca, mimo iż celne, nie mogły przebić się przez gruby pancerz czarnego orka. Nagle jednak Kurgan wyswobodził się z kajdan, przebił do namiotu Vagraza i wydobył z niego swój magiczny młot Ghal-Maraz, po czym rzucił go Sigmarowi. Nowa broń była wszystkim, czego młodzieniec potrzebował. Pogromił Vagraza i połączone siły ludzi zwykłych i krasnych przepędziły resztę orków. Sigmar, w podzięce, otrzymał młot na stałe, zaś ta batalia stała się początkiem przyjaźni między rasami, która trwa po dziś dzień.

Kolejne lata owocowały w liczne osiągnięcia i sukcesy, pogromy orków, norsmenów i popleczników Chaosu. Sigmar raz za razem udowadniał, że jest godny legendy, jaka przed nim kroczy. Po stracie ojca przejął przywództwo nad plemieniem, zaś jego kolejnym wielkim przedsięwzięciem było zjednoczenie plemion i stworzenie jednego, wspólnego imperium ludzkości. Jak już wiemy, udało się, jednak nie obyło się bez ofiar. Część plemion dołączyła dobrowolnie, mając już wcześniej dobre stosunki z rodem Unberogenów, inne zaś, jak chociażby Teutogeni, stawiali czynny opór i musieli zostać przekonani nie siłą argumentów, a argumentami siły. Tak też zakończyła się kariera króla Artura.

Ostateczne przypieczętowanie jego władania i argument, stojący za zjednoczeniem, objawiły się podczas orkowej inwazji od strony Przejścia Czarnego Płomienia na południu Imperium Sigmara, wraz z plemionami, jak i siłami krasnoludów, pogromił niekończące się fale zielonoskórych, skutecznie zatrzymując ich przed spustoszeniem ziem ludzkich. To właśnie po tej bitwie krasnoludy oferowały Sigmarowi 12 Runfangów, które w przyszłości miały stanowić symbol Książąt Elektorów. Takich wojewodów, posiadających władzę w zakresie danego regionu, ale nadal odpowiadających przed naczelnym kierownikiem zmiany – Imperatorem.

Wymieniając absolutnie wszystkie osiągnięcia, przygody i waśnie, można by zapełnić osobną książkę, dlatego przeskoczymy teraz w czasie do ostatnich dni wielkiego władcy. Po wszystkich tych podbojach, walkach wewnątrz i na zewnątrz Imperium, przyszła pora na jego ostatnie wyzwanie. Mając już na karku 80 lat wyruszył samotnie do Przejścia Czarnego płomienia, gdzie ponad pół wieku wcześniej przypieczętował zjednoczenie plemion. Starł się tam ponownie z zagrożeniem, choć tym razem nie w postaci orków, a wielkiego demona, Sheerargetru, wysłannika Pana Zmian. Walka trwała długo, choć ostatecznie nie wyłoniono zwycięzcy. Wśród ludzi chodzi pogłoska, że Sigmar zmiażdżył oponenta, po czym wyruszył w dalszą podróż, która zaprowadziła go do boskości. Prawda jest jednak nieco inna.

Demon, czując zbliżającą się porażkę, próbował uciec, otwierając portal do domeny Chaosu. Sigmar podążył za nim, chcąc dopełnić dzieła, jednak wolą Ghal-Maraza było pozostanie w świecie śmiertelników. Rozdzieliło to młot i młotodzierżcę, ostatecznie zaś zapieczętowało przejście. Demon został na zawsze uwięziony mocą młota, zaś wybraniec komety wyniesiony do rangi boga. Obecnie uważa się, że może być najważniejszym bóstwem opiekującym się Imperium. Czy to prawda? Kwestia sporna, ale ludzie gorliwie wyznają jego imię i kultywują tradycje z nim związane. Jedyny śmiertelnik wyniesiony do bóstw. No, poza Myrmid…

odgłosy szybkiego i zdecydowanego uciszania herezji

Tak się kończy pewien etap historii, choć Imperium jest jeszcze dalekie od bezpieczeństwa. A największe Zmiany miały dopiero nadejść…