Ładowanie…

Czym się różnią uniwersa Warhammera

Kosmiczne 40000. Fantastyczne Fantasy. Heroiczne Age of Sigmar.

W dawnych czasach trzy główne gałęzie Warhammera żyły ze sobą w pokoju, jednak kiedy wycofano ze sprzedaży DnD w polskiej edycji, wszystko się zmieniło. Tylko John Warhammer, mistrz wszystkich uniwersów mógł zaprowadzić pokój i porządek. Po niewielu miesiącach walki tak też się stało. W pięknym kraju Polska nastał czas rozkwitu i powrotu do dwudziestoletniej tradycji turlania kostek w imię Sigmara i Boga Imperatora.

Połowicznie dworując sobie z sytuacji erpegowej w naszym kraju, należy zwrócić uwagę, iż “Młotek” miał i nadal ma się u nas zaskakująco dobrze. Nasi sąsiedzi, dalsi lub bliżsi, zagrywają się w Lochy i Smoki, a my, jak jeden mąż, wracamy do rzucania k100 i mamy nadzieję, że nie dopadnie nas ten przebrzydły Chaos. Albo dopadnie. Zależy od podejścia. W obu przypadkach, zakochaliśmy się w fenomenalnych światach wykreowanych przez Brytyjczyków.

Od pierwszego zderzenia z Warhammerem, a w zasadzie z jego wersją figurkową, minęły już całe dekady. Uniwersum rozwijało się i umierało. Wychodziły kolejne materiały źródłowe, rozbudowujące lore, jak i kolejne systemy, bazujące na “innym spojrzeniu” na tego samego konia. Bo koń, jaki jest, każdy widzi.

Obecnie żyjemy w czasach, gdzie wybór jest absurdalnie duży. Możemy grać w co chcemy, kim chcemy i jak chcemy. Progres dotarł nawet do tego zardzewiałego i zakurzonego systemu, bo i tutaj otrzymaliśmy garść opcji, co by nowego klienta do stołu zgarnąć, a i na podręcznik naciągnąć. Warhammer w tym kontekście, bo przecież o nim głównie mowa, ma nam do zaproponowania trzy główne gałęzie fantastyki: high fantasy, low fantasy i sci-fi. A z ogólnego na nasze – Warhammer Fantasy, Warhammer Age of Sigmar i Warhammer 40k.

Fantastyczna gawęda

Zacznijmy zatem od najbardziej “przyziemnego” uniwersum, które obecnie przeżywa drugą młodość. Przed państwem czwarta edycja wojennego młota – Warhammer Fantasy! Lub druga, jeśli cenicie sobie tradycję. Niemniej, uniwersum fantasy to ewidentnie protoplasta całej marki i wzór, na podstawie którego tworzono kolejne uniwersa.


W swojej budowie przechodził liczne transformacje. Pierwsza edycja była w zasadzie kotłem, do którego wrzucono absolutnie wszystkie klasyczne motywy z szeroko rozumianej fantastyki. Elfy, gobliny, orkowie, magia, miecz, księżniczka, dobro, zło, Władca Pierścieni, Dungeons and Dragons… Twórcy żerowali na każdym możliwym rozpoznawalnym pierwiastku, który mógł dać ich produktowi siłę przebicia i rozpoznawalność. I ten amalgamat przechodził na przestrzeni lat liczne modyfikacje, ostatecznie dając nam świat, w którym zakochały się tysiące. Klasyczne, mroczne fantasy, umiejscowione na wzorowanym na naszym świecie kontynencie, gdzie polityka i zdrada mają tak samo dużo do powiedzenia, co silne ramię i magiczny potencjał. Do aktualnie najnowszej odsłony zachowały się wspomniane wcześniej elfy, krasnoludy, niziołki i orkowie. Długie macki Chaosu oplotły każdy element tego świata, zapewniając nieustające uczucie nadnaturalnej trwogi.

Tak zatem, po wielu latach i kilku nieudanych eksperymentach (na Ciebie patrzę, trzecia edycjo), otrzymaliśmy świat rządzony przez niewidoczne gołym okiem siły, pełen niuansów i ulotnych detali. Siły polityczne walczące na arenie ku uciesze tłumów i podImperium (nieistniejących przecież) Skavenów. Dzikie plemiona Norsmenów czczące prymitywne odmiany Mrocznych Potęg. Klany zielonoskórych i zwierzoludzi, walczące o dominację w zacienionych puszczach i na traktach. I magia mogąca być tak ocaleniem ludzkości, jak i jej zgubą. To jest właśnie Warhammer Fantasy, w całej swojej dark fantasy postaci. I za to go pokochaliśmy. No i za humor Monty Pythona.

Duszozwiązani, czyli konkurs na najdurniejszą nazwę

W kontradykcji do poprzedniego przypadku stoi Age of Sigmar: Soulbound. Zamiast brudnych ulic, brukowane deptaki ze złocistego marmuru. W miejsce końca wymęczonego chaosem i zepsuciem świata, rodzące się na nowo światło i dobro. Krasnoludy wtłaczające złoto prosto w skórę, tworząc w ten sposób magiczne znaki runiczne. Elfy tworzące podwodne cywilizacje i technologia daleko wykraczająca poza najznamienitsze szkoły inżynieryjne w Nuln i w całej Tilei. Świat Soulbounda jest wszystkim tym, czym Stary Świat mógł być. Ale Magnus Pobożny wcielił magów do zastępów Imperium, zamiast pozbyć się ich raz na zawsze z powierzchni ziemi. Niemniej, świat jest znacznie bardziej malowniczy i ubogacony w “podkręcone” charakterystyczne elementy znane ze zwykłego Warhammera Fantasy.


Rasy i klasy w tej odsłonie stanowią podkręcone sterydami odpowiedniki z poprzedniego świata. Wojownicy są znacznie bardziej wojowniczy, magowie magiczni, a podróże między zapyziałymi wioskami zastąpiono odkrywaniem różnych planów egzystencji i planet będących w jurysdykcji potężnych bogów. Świat przepełniony jest magią, mocą i historiami pisanymi czynami wielkich herosów. Skala wydarzeń urosła do rozmiarów giganta, kiedy wcześniej wpływ postaci bohaterów miał rozmiar fasolki.

Przeniesiono tu wiele sił wpływających na losy, znajdą się również znane nazwiska ze Starego Świata, co czyni tę historię wyjątkowo interesującą. Gratka dla koneserów i miłośników epickich opowieści. Warto zaznaczyć, że postaci graczy są tutaj bezpośrednimi narzędziami bogów, co nadaje im szczególne znaczenie i wpływ na rozwój wydarzeń, więc elastyczność i tempo historii nabierają zupełnie innego, bardziej dynamicznego wymiaru. Dzięki temu każda decyzja i każdy ruch gracza ma ogromne znaczenie, co sprawia, że cała opowieść jest jeszcze bardziej wciągająca i ekscytująca.

Starą Terrę walić prądem

A skoro już mowa o innym wymiarze, proszę zapiąć pasy, zapaść w stazę i przygotować się na podróż do gwiazd. Może przez piekło. Ale za to do gwiazd. Oto wlatujemy w absolutnie dzikie czterdzieste pierwsze milenium, gdzie Bóg Imperatora pilnuje i błogosławi wszystkie dzieci Terry, zaś piekielne pomioty Xeno planują wybicie rasy ludzkiej i pożarcie znanego nam świata. Warunki życia są ciężkie, nieustanna walka o byt nie pozwala odpocząć za dnia, nocami zaś bystre oko inkwizycji łypie na straceńców, których dusze oddały się siłom chaosu.

Wszystko to jest okraszone potężną dawką klasycznego Sci-Fi, wliczając podróże statkami kosmicznymi wyglądającymi jak wielkie gotyckie katedry, zaginione cywilizacje o wiele bardziej rozwinięte, niż przewidywano oraz technologie pozwalające na modyfikacje ciała biologicznie, chemicznie i mechanicznie. Laserowe dzidy, metalowe dzidy i energetyczne dzidy. Pancerze wspomagane. Genetycznie modyfikowani, lepsi ludzie. Techkapłani modlący się nad tosterem. Orkowie malujący rakiety na czerwono, bo wtedy są szybsze (i faktycznie to działa!).

Podsumowując: Warhammer 40k to fenomenalnie zrealizowana adaptacja charakterystycznych elementów fantasy w ramach mrocznej przyszłości. W przeciwieństwie do Age of Sigmar, uniwersum nie zalicza tutaj resetu, co jest zupełnie stworzone na nowo, od samych podstaw. Pozostawiono jedynie najbardziej rozpoznawalne szczegóły, które sprawiają, że już na pierwszy rzut oka wiemy “z czym to się je”. Można dopatrywać się pewnych odwołań czy odniesień, jednak jest to na tyle oryginalny twór (odległe podróże kosmiczne realizowane są przez otwieranie portali do domeny chaosu!!!), że miast tego lepiej zatopić się w świecie Imperatora i dać poprowadzić surowej dłoni Inkwizytorium. Per Imperator ad Astra!


Jednym zdaniem – Warhammer RPG Universe

Tak zatem przedstawia się główna trójca zebrana pod szyldem Warhammer. W wielu aspektach różna, a jednak tak podobna. Wszystkie trzy uniwersa przeplatają się i czerpią z siebie nawzajem garściami. W przeszłości istniały nawet przesłanki, że Fantasy i 40000 są ze sobą połączone, jednak takie dywagacje zostały już dawno zdementowane przez twórców. No cóż. Pozostaje nam tylko marzyć o multiwersum, w którym krasnoludy z Imperium i z kosmosu mogłyby razem zasiąść przy beczkach pełnych piwa i przez długie godziny porównywać swoje okazałe brody.

Jeden komentarz do „Czym się różnią uniwersa Warhammera

Możliwość komentowania została wyłączona.