Ładowanie…

O tym, jak zwiększyć immersję podczas sesji papierowego RPG #1 – Zewnętrzne stymulatory

Dive in!

Wszyscy to znamy – syndrom „jeszcze jednej tury”, jeszcze jednego questa, odbycia jeszcze jednej bitwy; przedłużanie sesji z grą o kolejne godziny, żeby zachować stan medytacyjnego flow, gdzie umysł pracuje nad strategią, śledzi fabułę, jest głęboko zanurzony w fikcyjnym świecie i to w nim operuje na pełnych obrotach.

Tym właśnie jest „immersja”, czyli „zanurzenie” w grę lub inny twór kultury tak głębokie, że przestajesz na chwilę czuć rzeczywistość. Nie tyle odgrywasz postać, co stajesz się nią. Przeżywasz historie, jakby były Twoimi własnymi. Wielu szuka tego w grach, bo immersja pozwala na terapeutyczny eskapizm w świat fantazji. Gracze, którym stworzysz warunki do takiej rozgrywki, będą pamiętać Twoje mistrzowanie na długo.

Słówko o immersji

Immersja, inaczej „wczuwka” umożliwia maksymalne zanurzenie siebie w świecie przedstawionym. Dotyczy to książek, filmów, seriali, a przede wszystkim – dzięki interaktywności – gier. Moment, w którym tracisz poczucie czasu, bo obcujesz z materią wyobraźni w sposób namacalny i nie orientujesz się, że właśnie po całej nocy wstaje Słońce i ćwierkają ptaki, to najlepszy dowód na wysoką immersywność danego tytułu.

Trudno zweryfikować, co generuje wczuwkę, ale wiadomo, że jest to coś unikalnego dla każdego gracza. Jednych przyciąga konkretny setting, inni wczuwać się będą w określony typ bohaterów, a jeszcze inni wciągną się we wszystko jak wprawni aktorzy używający metody Stanisławskiego. Gdy mamy już scenariusz, bohaterów i plan na przebieg sesji warto dobrać przyprawy do naszego dania głównego, by wzmocnić smak fantazji. Aby podbić immersję u swoich graczy należy znać ich upodobania, by nie chybić z zastosowanymi metodami. Przyjrzyjmy się zatem zewnętrznym generatorom immersji, które co prawda nie stworzą wyobrażeń za Ciebie, ale pozwolą odpowiednio wbić się w klimat sesji i uświetnić rozgrywkę.

Rekwizyty podczas grania, czyli kielichy mają znaczenie

Zewnętrzne wspomagacze wczuwki, stymulatory wyobraźni, generatory immersji – ten zbiór pojęć brzmi pretensjonalnie, ale w istocie jest tylko łatką, która odpowiada na proste pytanie: Co mogę zrobić poza scenariuszem, żeby moi gracze wciągnęli się w rozgrywkę i bawili się świetnie?

Najprostszą odpowiedzią są rekwizyty! Błahostka, każdy to wie, ale nie sposób od nich nie rozpocząć. Zadbaj o nie. Niech na stole zagoszczą monety, kielichy, bronie, strzały, spluwy, spersonalizowane maty graczy, zdobione karty postaci i kości. Postaraj się o mapę, modularne plansze albo makiety 3D scenerii, na której znajdują się bohaterowie. Możesz korzystać z gotowych zestawów albo zaprojektować coś sam. Wiele firm zajmuje się drukiem 3D na zlecenie, w tym nasza 😉 Jeśli więc chcesz stworzyć figurkę postaci lub scenerii, zgłoś się do nas, a my dołożymy wszelkich starań, byś olśnił wszystkich na sesji.

Jeśli ustawiasz ekran Mistrza Gry, dobierz coś uniwersalnego lub postaraj się, żeby wygląd pasował do uniwersum. Drewniany ekran oprawiany w skórę i wisiorki świetnie nada się do fantasy, ale będzie kłuł w oczy podczas zatapiania się w cyberpunkową dystopię.

Wygląd stołu to kluczowy element podbijania immersji podczas sesji, więc zadbaj o niego najpierw. Kieruj się złotą zasadą „funkcjonalność, potem dekoracja”. Spotykacie się przede wszystkim, by grać, więc nie utrudniaj graczom poruszania się po środowisku gry. Czasem warto zrezygnować na wstępie z pięknego sztyletu, jeśli co chwila będzie przeszkadzał w rzutach i poruszaniu figurką.

Wyższym levelem, na który możecie się umówić to stroje. Nie mówię od razu, by każdy został cosplayerem. Nie musicie przebierać się całkowicie, bo to czasochłonne i kosztowne. Możecie za to nosić element stroju charakterystyczny dla waszych postaci – bandanę, sztuczną brodę, opaskę na oko albo elfie uszy. Jako Mistrz Gry możesz przebierać się w trakcie za różnych NPC, by gracze mieli wizualną pomoc i nie mylili postaci niezależnych. Raz jesteś krasnoludem z brodą, innym razem elfem z czapką z piórkiem. Nie jest to konieczne, ale bawi i wzmaga wczuwkę podczas gry w tradycyjne RPG.

Pamiętam jedną sesję Maskarady u mojej znajomej, podczas której siedzieliśmy przy okrągłym stole w wampirycznych przebraniach, piliśmy niskoprocentowe wino ze zdobionych w czaszki i smoki kielichów ze sklepu RGFK, a na środku rozmieściliśmy gotyckie dekoracje – jakieś czaszeczki, fiolki z sokiem malinowym, monety, sztylety itd. Jednostrzał był dość statyczny, bo wyeliminowaliśmy walkę i akcję na rzecz spiskowania przy stole Wielkich Rodów. Fabularnie trwała ważna narada klanów, a podczas niej staraliśmy się wykryć zdrajcę. Cała dynamika rozgrywki zaklęta została w dialogach naszych postaci, które były mistrzami manipulacji, retoryki, uwodzenia i zastraszania. Tę grę zapamiętałem głównie ze względu na to, że całą fabułę budowały dialogi i interakcje między graczami, a nasze rozmowy w klimacie znacząco ułatwiały dekoracje – bez nich to byłyby rozmówki nerdów w piwnicy, a nie Rada Nieśmiertelnych.

Wspomagaczy immersji nie powinno używać się w nadmiarze. Zacznij od najważniejszych – gdy na stole brak miejsca, warto zrezygnować z kufli, dużych ekranów, różdżek, mieczy na rzecz modularnej planszy i figurek. To jak z winem. Niewielka ilość wzmocni pikanterię udanego romantycznego wieczoru, przesyt zamieni urok w niezbyt smaczną hedonistyczną popijawę.


Jak sprawnie dobrać muzykę do sesji RPG

Muzyka podczas grania – prosta sprawa, prawda? Weźmy na tapet sytuację odpoczynku w karczmie. Po prostu googluję „fantasy tavern ambient music”, puszczam i gra się samo. BŁĄD! Całe życie robiłeś to źle – ten prosty trik zaoszczędzi Ci wstydu na sesji [ZOBACZ JAK]. Dobrze, dosyć żartów, pora na konkrety. Tak, to prawda, że zazwyczaj takie składanki zdadzą egzamin podczas sesji. Jednak nie idź na łatwiznę i nie puszczaj losowych, dopiero co odszukanych nagrań!

Zawsze warto mieć zaufane utwory zapisane gdzieś na playliście, a przed puszczeniem nowych odkryć koniecznym jest przesłuchanie ich przed sesją – zobaczysz czy klimat nadaje się do Twojej historii i momentu podczas sesji, w którym chcesz jej użyć. Usłyszysz zmiany tempa i nastroju, a przede wszystkim poczujesz, czy nadaje się do Twojej wizji miejsca, w którym lądują bohaterowie.

Muzyka karczemna sobie nierówna – czasem będziesz chciał wprowadzić nieco nordyckich nut, bo Twoi bohaterowie znaleźli się w zajeździe na dalekiej północy, a z głośników poleci akurat muzyka kojarząca się z ciepłym śródziemnomorskim klimatem. To zabija immersję! Unikniesz też potencjalnego błędu, gdy podczas przesiadywania w tawernie postacie Twoich graczy usłyszą nagle bitewną solową wstawkę, a Ty nie miałeś zaplanowanej żadnej karczemnej burdy.

Pamiętaj, że muzyka podczas rozgrywki papierowego RPG ma przede wszystkim stanowić tło podbijające doznania z sesji, a nie stanowić jej sedno. Ma budować nastrój, a nie przytłaczać głośnością czy liryką. Stawiaj na proste dźwięki z potencjałem na zapętlanie, byś nie został bez muzyki na koniec sesji, a ratowanie się szukaniem na żywo nie zabiło wczuwki.

Okej, SĄ WYJĄTKI! Czasem chcesz, by do karczmy wpadli bandyci albo spokojna krypta została nawiedzona przez starożytnego ducha potężnego arcymaga. W takich chwilach nagła zmiana muzyki (tempa i klimatu), która od pierwszych dźwięków wybije się na plan pierwszy i przez dobre kilkanaście sekund wprawi graczy w konsternację czy grozę jest wręcz pożądana! Po zrobieniu wrażenia wycisz początkowy huk do tła (odpowiednio pompującego napięcie), żeby nie zmarnować efektu irytującym przedłużaniem. I pamiętaj, że te momenty powinny być precyzyjnie wyliczone i rzadkie, gdyż tylko w ten sposób działają na wyobraźnię graczy i stanowią o ich wyjątkowości. Jedna lub dwie takie sytuacje w środku i na końcu sesji zrobią lepsze wrażenie niż przypuszczenie długiego szturmu na uszy swoich graczy, którzy zwyczajnie zmęczą się graniem.

Ostatnim zagadnieniem w kwestii oprawy dźwiękowej są… same dźwięki! Niedocenione i często pomijane pomogą Ci zbudować wiarygodną i immersyjną scenę. Twoi gracze znajdują się na łące i przygotowują się do nocnego spoczynku. Warto więc użyć aplikacji do dźwięków i przed sesją zbudować preset składający się z cykania świerszczy, trzasku ognia, pohukiwań sowy i odległego wycia wilka. Taką gotową składankę użyj w zaplanowanym momencie, by przy opowiadaniu o warunkach obozowania zostawić graczy z dźwiękami, które unaocznią opowiadanie. Mały trick, a wyśmienicie spełnia swoje zadanie.

Światła, kostki, akcja!

Pamiętam sytuację, w której moja postać wraz z drużyną wpadła w pułapkę, a zapadnia pod nogami przeniosła nas w podziemia. Wtedy przyjaciółka prowadząca naszą rozgrywkę wstała, zgasiła światło i zapaliła zielonkawą poświatę taśm LEDowych, po czym kontynuowała opowieść o tym, jak w jaskini było duszno, a ciemność rozświetlały jedynie fluorescencyjne grzyby wiszące na półkach skalnych. Poczuliśmy się jak w środku akcji. Ciarki przebiegły nam po ciele.

Oczywiście, nie każę Ci montować teraz profesjonalnego oświetlenia teatralnego w swojej piwnicy, chcę Ci tylko przekazać, że światło również jest istotnym elementem dekoracji sceny, w której zanurzeni są Twoi gracze, więc przy odpowiednich warunkach oraz kreatywnym podejściu, możesz zbudować z niego całkiem niezły wzmacniacz plot twistu lub klimatu!

Nie masz taśm LEDowych? Nie ma sprawy, możesz np. wyłączyć światła do całkowitej ciemności, gdy Twoich graczy schwytano i zawiązano im oczy. Pamiętaj jedynie, że efekt ten musi być jedynie wisienką na torcie dobrze skonstruowanej sytuacji i musi podkreślać, a nie stanowić clou, do którego dobudujesz pretekstową scenę.

Zachowaj rutynę spotkań!

Może wydawać Ci się punktem nie na temat, ale to bardzo ważne. To kolejny zewnętrzny regulator immersji. Ustalcie wspólny termin pod koniec weekendu, by podczas gry nie zaprzątały Was myśli o obowiązkach.

A jeśli to przygoda na kilka sesji – ustalcie rutynę spotkań. Uwierz mi, odwlekanie następnego meetingu sprawi, że początek kolejnej sesji upłynie na przypominaniu sobie fabuły i charakteru swoich bohaterów, a to zmęczy graczy, odwlecze grę i zabije klimat.

Myślę, że po rozpoczętej kampanii spotkanie raz w tygodniu to minimum dla zachowania flow przygody. Oczywiście to dane uśrednione, więc zanim powiesz „ale”, dopowiem: Jeśli Twoja paczka szybko wchodzi w rolę i w grę nawet po miesiącu rozłąki, to super, gratuluję. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że to dość rzadkie wydarzenie i lepiej od początku zakładać, że tak nie jest.

Sesja idealna – podkreślaj, nie przytłaczaj

A na koniec najważniejsze – jak określić, kiedy czegoś jest wystarczająco? Kurczę, filozoficzne pytanie, ale i tak postaram się na nie odpowiedzieć. Musisz zdać się na swoją intuicję i znajomość własnych graczy – lubią bibeloty i dzięki nim szybciej wchodzą w role, a może bardziej ich to rozprasza?

Obserwuj zachowania własnych graczy, opracowuj strategie i ucz się na własnych błędach, by określić optymalną ścieżkę. Nie zawsze musi być idealnie, ważne, by było dobrze. Każda sesja jest lekcją.

Unikaj przerostu formy nad treścią i na początku, gdy nie jesteś jeszcze pewny, na co możesz sobie pozwolić, staraj się trzymać neutralnych, standardowych ram rozgrywki: nie wybijaj się ze złotego pacingu walka-dialog-odpoczynek, nie szykuj arii operowych do słuchania, nie poświęcaj cennego czasu na misterne dekoracje, które będą bardziej przeszkadzać i frustrować.

A potem nie bój się eksperymentować. Coś nie zagra – ulepsz to. Coś się sprawdziło? Wprowadź to rozsądnie do sesyjnego obiegu. Obserwuj innych mistrzów, kopiuj i syntetyzuj ich pomysły. A przede wszystkim bądź w tym sobą, żeby całe środki wzmacniania immersji pomagały także Tobie.

Teraz już rozumiesz, jak urozmaicić sesję, by wzmocnić immersję i stworzyć niesamowite przeżycia? Narodziły się właśnie pod Twoją czaszką pomysły, które domagają się realizacji? Idź i wprowadź je w życie. Nie musisz dziękować, jesteśmy tu po to, by grało Ci się lepiej!

Doradzał
Pan Fantazy