Ładowanie…

Dziennik Whitmana #1 – Zgarnij 30% rabatu na zestaw kości Strażnik Lasu!

Co tydzień pojawiać się będzie nowy wpis z dziennika Whitmana, a w nim ukryte hasło – kod rabatowy na zestaw kości – zawsze inny (zestaw kości, bo rabatem niezmiennie będzie 30%)! ;p Szukajcie a znajdziecie – kod jest jednym ze słów zawartych w dzisiejszym tekście! Bawcie się dobrze!
Ten kod ważny będzie do końca września lub do wyczerpania zapasów.

Dodaj kostki do koszyka i wpisz kod podczas realizacji zamówienia.

20 Olarun 972

17 urodziny. Jeśli dobrze to rozegram, to może na komisji nie będą weryfikować wieku dokumentami. Powiem, że tusz wylał mi się na sekcję z datą urodzenia, ale wszystko się zgadza. A jak nie, to będę musiał załatwić podrobione papiery od Kramera. No cóż, nie ma co od razu zakładać najgorszego scenariusza.

Ojciec znowu patrzył się na mnie jak zbity pies. Ciężko mu po śmierci matki, wiem, ale mógłby okazać odrobinę radości z tego, że jego pierworodny rusza drogą ku dorosłości. Tym bardziej, że przy dobrych wiatrach za pół roku trafię na front. No nic. Muszę też go zrozumieć. Bard, artysta, bardziej czuły i empatyczny niż większość wieśniaków w Sha. Matka musiała być naprawdę fenomenalną kobietą, żeby taki światowy człowiek zamieszkał w dziurze zabitej dechami, gdzie liczy się tylko ile bydła posiadasz i jak dobrze strzelasz z bicza.

Chciałbym móc powiedzieć, że za nią tęsknię, ale ciężko tęsknić za kimś, kogo się nie poznało. Przynajmniej ciotka czasem do nas wpada. Wielmożna pani hrabina Wanessa Charlotte Whitman-Marasha zaszczyci nas swoją obecnością jutro rano. Zapowiedziała się listownie. Trzy razy. 

Rozwódka, bo jakżeby inaczej w tej przeklętej rodzinie. A z synalków to też niezły zestaw garnków typu amfora. Pierwszy, Werner, od małego bawi się ogniem. Raz to ognisko nawet na szafie rozpalił. Drugi, Wernon, siedzi cały czas z nosem w książkach i tylko mu żyłka na głowie wyskakuje, jak bratu kolejne zaklęcia spod palców wychodzą. Taka rywalizacja wśród bliźniaków. Wracając zaś do ciotki – może jakie wieści z wielkiego miasta przyniesie. Sharn to przecie metropolia w porównaniu z czymkolwiek w okolicy. Uwielbiam, kiedy ciocia przyjeżdża.

Dość o rodzinie, inna kobieta mi teraz zajmuje myśli. Ach, moja słodka Margaret. Jakimż to cudem taki anioł zstąpił na tę ziemię i wzrokiem mnie swoim objął. I nie wzrokiem tylko… Mówiła, że ma dla mnie specjalny prezent i jakieś wieści, ale za cholerę nie chciała zdradzić o co chodzi. Nie zamierzam jej ciągnąć za język. Jak będzie gotowa, to powie, ale obawiam się trochę jej reakcji na wieści, że poszedłem w kamasze. Wybaczy mi, na pewno mi wybaczy. A jak skończę służbę, to się pobierzemy i postawię nam ładny dom. Albo co mi tam, rezydencję! I to w samym Wroat! Podobno powietrze jest tam czyste niczym łza, a po ulicach chodzą damy i gentlemani z wynalazkami domu Canith. Cholera, chciałbym kiedyś dostać w ręce jeden z ich gadżetów…

No dobra, nie poszło tak dobrze jak chciałem. Pojawiło się trochę łez, trochę wyrzutów i lekkie uderzenie w policzek, ale ostatecznie przyjęła do wiadomości, że podjąłem już decyzję. Chyba się też obraziła nieco, bo po tym wszystkim przygasła i nie chciała się już dzielić żadnymi niespodziankami. Wynagrodzę jej to jakoś post factum. Nienawidzę, jak chodzi smutna, ale teraz po prostu nie mam czasu. Musiałem biec na komisję. Teraz tylko poczekać pięć, góra dziesięć minut i można świętować.

Cholera jasna, ekscytacja bierze górę. Chciałbym być już po, a nie siedzieć w tej durnej kolejce, czekając na bogowie wiedzą co. Przynajmniej kajecik wziąłem, więc można podsumować przemyślenia. Absurdalnym dla mnie jest, żeby człowiek chcący oddać życie za ojczyznę, nie mógł zostać od razu dopuszczony do służby. Przecież wiadomo i tak, że Brelandia ma najbardziej rygorystyczne plany treningowe ze wszystkich państw Khorvaire. Jeszcze te plakaty propagandowe: W wojnie i pokoju dyplomacją mocni. W słowach zręczni jak prestidigitator. Stoimy bark w bark by chronić Brelandii kark!

Kto to do cholery jasnej jest ten “prestidigitator”. Będę musiał zapytać ojca, jak już wrócę do domu. Ale hasło w miarę chwytliwe. Tymczasem pora schować pióro i wysuszyć karty, bo zbliża się moja kolej.

UDAŁO SIĘ. UDAŁO MI SIĘ, JESTEM ŻOŁNIERZEM!!!!!